poniedziałek, 20 sierpnia 2012

PIGI ZWANA WIEŚNIARĄ

Pamiętam ją dokładnie taką jak na powyższym zdjęciu. Wesoła, roześmiana wariatka. Sprytna, diablo inteligentna. Pełna nadziei na lepsze jutro i własny, szczęśliwy dom. Tygodnie , później miesiące niegasnącej wiary. Wielkie umiłowanie dla życia powoli zabijane przez bezbarwną codzienność i ludzką głupotę. Pierwsza adopcja, wielkie szczęście, wielkie nadzieje. Dom na chwilę a później powrót do hotelu z biletem "pies morderca". Pigi zawiniła tym że urodziła się amstaffem, psem o wielkiej sile fizycznej i wielkim sercu. Podobno była niebezpieczna. Okazało się to prawdą, była niebezpieczna-potrafiła ukraść serce.
Druga adopcja, znowu radość, tym razem ostrożna, ciągłe telefony, pytania.
Pigi wróciła do nas po 3 tygodniach, odebrana z domu "cudownego inaczej".
W życiu każdego z nas przychodzi taki moment kiedy wydaje się że już niewarto się starać. Przykład Pigi pokazuje że nie tylko my jako ludzie zmagamy się z takimi problemami.
Pigi zrezygnowała. Zrezygnowała z życia, z wiary w lepsze jutro. Poddała się. Zaczęła chorować, drastycznie schudła. Patrząc na nią każdego dnia odnosiliśmy wrażenie że Pigi nie chce już żyć...
Pokochana mimo wszystko miała swojego anioła stróża.
Gosia- przychodziła do Pigi co 2 dni , z dokładnością jak w szwajcarskim zegarku. Wyprowadzała ją na spacery aby chociaż na chwilę przerwać codzienną rutynę. Kochała, zachęcała do ruchu, wysiłku. Godziny gosinej pracy i trudu opłaciły się, Pigi powoli wracała do świata żywych , wracała do nas.
Mimo że nikt nie powiedział tego na głos w wielu głowach kołatały się myśli że Pigi zostanie u nas na dożywocie. Paradoks- młoda, ładna, inteligentna, nieagresywna. Ludzie powinni się o nią bić, lecz telefon milczał jak zaklęty.
Którejś soboty Woźna odebrała telefon w sprawie Pigi. Nie podeszłyśmy do tego z jakimś większym entuzjazmem. Co jakiś czas ktoś dzwonił, jednak kończyło się tylko na telefonach. Być może za bardzo popadliśmy w rutynę , chcieliśmy aby Pigi tryskała radością i wiarą w lepsze jutro sami nie wierząc że coś może się w jej życiu zmienić...
A jednak. Ten ostatni telefon był strzałem w dziesiątkę- to byli Pigisini ludzie. Pokochali ją bez żadnych warunków i wymagań. Miłością szczerą i bezinteresowną, taką jaką potrafią kochać tylko szczególni ludzie.
Pigi ma teraz swój dom, swoich ludzi, swój świat.
Ciekawe czy myśli czasami o nas. A może czasem śni jej się osoba która dała jej szansę na lepsze życie, osoba której oczy podejrzanie błyszczały w dniu kiedy Pigi znalazła w końcu swoje miejsce na ziemi.
Osoba o sercu tak wielkim że kiedy pojawi się następna Pigi , być może w innym wcieleniu, obdarzy ją uczuciem tak szczerym jak naszą Wieśniarę i da szansę na nowe życie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz