piątek, 9 listopada 2012

Argo pies który biegł nawet kiedy stał :)






Zniszczony życiem, tułaczką, brakiem miłości. Wychudzony, zrezygnowany , chory. Kochający ludzi tak bardzo że tylko ktoś bezduszny przeszedłby obok niego obojętnie.
Kiedy trafił pod naszą opiekę myśleliśmy że szybko znajdzie dom. Życie zweryfikowało jednak nasze plany i nadzieje. Argo spędził za kratami długie miesiące, boleśnie lecz nieubłaganie godząc się z takim życiem. Argo miał wielu fanów, regularnie zabawiany przez wolontariuszy, rozpieszczany, był naszym oczkiem w głowie. Nigdy nie opuszczał go dobry humor, zawsze tryskał energią i był gotowy do zabaw. Dopiero kiedy robiło się cicho i pusto Argo zaczynał płakać.
Płakał cicho, rozpaczliwie, po psiemu. Płakał za tym co kiedyś miał i utracił. Stojąc nieopodal trzeba było walczyć z samym sobą , aby nie biec do Argo chcąc utulić jego cichy psi żal. Jednak co mieliśmy mu do zaoferowania? Pełną miskę, spacer, chwilę uwagi.
Argo nas pokochał. Miłością psią, szczerą i bezinteresowną. Jako jeden z wielu dał nam lekcję życia. Pomimo że takich jak on było wielu, jemu to nie przeszkadzało, myślał że ma u nas dom. To bardzo smutne patrzeć na psa za kratami, na psa który tak bardzo chce kochać , ale nie ma kogo.
Wiosną tego roku dla Argo zaświeciło słońce. Zaświeciło tylko po to aby za chwilę schować się za chmurami. Argo znalazł dom. Wydawało się wymarzony, wyczekany, już na zawsze.
Po niespełna dwóch tygodniach został przez nas odebrany interwencyjnie.
Nigdy nie zapomnę jego radości na widok hotelu i swojego starego boksu. Argo- pies który pogodził się z życiem, pogodził się ze swoim przeznaczeniem którym pozornie była samotność. Mijały kolejne dni, później tygodnie i w końcu miesiące. Kolejny telefon, który tak jak dziesiątki poprzednich mógł okazać się tylko strzałem na ślepo.
Długie rozmowy, przygotowania, podróż. I w końcu uczucie- że to jest „to”.
Po miesiącach tułaczki Argo znalazł swoje miejsce na ziemi u ludzi o sercach tak wielkich że słowa nie są w stanie tego oddać.
Teraz Argo ma kogo kochać, ma swoje miejsce na ziemi. Nie mogłybyśmy sobie wymarzyć lepszego domu dla niego. Wielkie serce Argusia w końcu bije wspólnym rytmem z ludzkimi ( i Sonisiowymi) sercami.
Ja , codziennie przechodząc koło jego, pustego teraz boksu tęsknię. Ale to słodka tęsknota. Bo wiem że Arguś trafił do raju, takiego jakiego życzymy sobie dla wszystkich naszych psów.
Może myśli o nas czasami, tak jak my o nim, przypominając sobie wspólne chwile, nadzieje i niestety rozczarowania.
Argo- nigdy Cię nie zapomnę. Ani ja ani woźna, ani Aśka, ani Gosia. Coś w nas zmieniłeś, czegoś nas nauczyłeś. Nauczyłeś nas wiary w to że nie można się poddawać.
Argo na zawsze obok Misi,Pigi, Lilki, Oskara, i mojej ukochanej Polyanny pozostanie jednym z psów będących przykładem na to że warto walczyć do końca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz