Nazywam się Misty i jestem malamutem.
A może kiedyś byłam?
Oj byłam... Biegałam z wiatrem w
uszach gryząc morskie fale. Wyłam na tylnym siedzeniu Twojego auta,
bo przecież jedziemy za daleko. Śpiewałam jak opętana, kiedy
szykowałeś mi żarełko. Skakałam jak piłka od ping ponga, kiedy
brałeś do ręki smycz – wiedziałam, że idziemy na spacer.
Udając, że mnie nie ma wpychałam się pod koc, kiedy ucinałeś
sobie popołudniową drzemkę. Kradłam kotlety z blatu. Z pasją
godną lepszej sprawy żułam sznurówki od Twoich butów.
Udawałam, że nigdy mnie nie było w
miejscu, w którym zostało skradzione z Twoje jedzenie...
Kochałam Ciebie, a Ty kochałeś mnie.
Zaakceptowałam Twoją żonę, mimo
tego, że nie przepadała za psami.
Poznałam Twoje dzieci, które
pokochałam jak własne. Uczyły się chodzić,chwytając za moją
sierść i uszy. Podczas awantur o moją sierść na dywanie i koszty
moich szczepień starałam się zniknąć.
Wiedziałam, że zawsze staniesz po
mojej stronie. Po ciężkim dniu zabierałeś mnie na spacer. Długi
i intensywny – abyśmy oboje mogli zapomnieć. Udawało się. Ja
tarzałam się w liściach, a Ty się śmiałeś. Wciąż pamiętam
ten śmiech – teraz w snach.
Później wyjechałeś – podobno za
chlebem. Zabrałeś całą rodzinę. Całą, z wyjątkiem mnie.
Nigdy nie byłam Twoją rodziną, prawda? Ty byłeś moją. Innej nie
miałam i nie chcę.
Kiedyś spałam, przykryta kołderką
Twojej miłości, teraz śpię przykryta kołderką śniegu.
Zostawiłeś mnie – jak mogłeś?
Mówiłeś, że po mnie wrócisz.
Czekałam tyle lat...
Nie wrócisz, prawda?
Lata życia na uwięzi przy budzie
zbierają swoje żniwo.
Coraz trudniej jest mi się podnieść,
coraz trudniej znieść razy, które spadają na moją głowę.
Oddałeś mnie do dobrego domu. Dom był
dobry według Ciebie – bo chciał mnie wziąć. Niby Twoja rodzina.
To nie jest dom – to piekło. A ja
żałuję, że nie uśpiłeś mnie wtedy, kiedy jeszcze miałeś
jakąkolwiek władzę nam moim życiem.
Czy wiesz jak to jest pokazać komuś
kawałek nieba, a później skazać go na gehennę?
Gdybyś wysłał mnie do psiego domu
starców czy do schroniska – może bym zrozumiała.
Ale dlaczego skazałeś mnie na los
gorszy od piekła?
Nie chcę tu być. Nie chcę być bita
za każdy ruch, wycie, krzywe spojrzenie.
Nie zasłużyłam na to.
Miałam być królową – malamucia
królową. Zrobiłeś ze mnie malamucią żebraczkę...
Po raz kolejny pytam, jak mogłeś? Nie
potrafisz kochać...
Ja potrafię i wciąż kocham Ciebie.
Znowu idą Święta. A ja w mojej
budzie, na mojej uwięzi popatrzę na Wasze szczęście przez szybę.
Tak, przyjeżdżasz na Święta. Jednak
ja jestem poza strefą Twoich zainteresowań. Wy będziecie się
dzielić opłatkiem przy choince, a ja będę zamarzać przy
budzie... Jakieto chrześcijańskie...Tak, bracia mniejsi...
Jak mogłeś? Złamałeś moje
malamucie serce.
Warto było?
Pozwól mi odejść, nie chcę już żyć
z Tobą ani z Twoją rodziną.
Zawiodłeś mnie.
Popełniać błędy jest rzeczą
ludzką, wybaczać psią.
Wybaczam, tylko pozwól mi odejść
Bardzo ładnie napisane.
OdpowiedzUsuń