Nazywam się Norek, ale czy to coś
znaczy dla mnie lub dla Ciebie?
Urodziłem się ok. 10 lat temu. Mówią,
że jestem seniorem.
To także nic dla mnie nie znaczy, nie
rozumiem znaczenia tych słów.
Pamiętam jeszcze dawne czasy – te
dobre czasy, kiedy byłem szczeniakiem.
Razem z rodzeństwem biegaliśmy wesoło
naokoło naszej mamy. Mama nie mogła biegać z nami, miała na szyi
łańcuch.
Podobno nasze pojawienie się na
świecie było wypadkiem przy pracy... Zwał jak zwał. Mama mówiła,
że takich wypadków było więcej. Kiedy przyszliśmy na świat
miała 10 lat.
10 lat, 18 cieczek x 8 szczeniaków.
Miałem 143 braci i sióstr.
Przyrodnich.
Co się z nimi stało?
Część zmarła kilka lub kilkanaście
tygodni po urodzeniu. Część została utopiona, część uśpiona.
Część znalazła nowe miejsca – podobno mają się świetnie.
Kojec 2x 2 na 8 więcięcj lat. A może łańcuch i wejście do
stodoły. W misce chleb z mlekiem i resztki. A moje siostry co rok
rodzą moich siostrzeńców. Moi siostrzeńcy powielają los moich
sióstr i braci. A moi bracia? Taki sam los.
Co z ich dziećmi?? Byliśmy taką małą
rodziną. I nadal jesteśmy. Z setek pozostały nawet nie dziesiątki,
reszta nie żyje.
Szczeniaki z miotów zimowych miały
pecha – były za małe aby przeżyć mrozy w rozpadającej się
budzie, z matką, która nie miała czym ich karmić.
Czy na pewno miały pecha? Czasami
myślę, że miały szczęście – nie cierpią już...
Kiedy miałem 3 mce pojechałem do
nowego „domu”, przecież gospodarz musi mieć psa.
Dowiedziałem się jak czuła się mama
– na powitanie zapięto mi łańcuch na szyję i przydzielono
miejsce w stodole, gdzie mogłem chociaż trochę się ogrzać w
bardzo zimne noce.
Dorastałem. Mimo, że nie znałem
innego życia , nie godziłem się z tym ,którym przyszło mi żyć.
Uciekałem. W końcu założono mi
ciasną obrożę, która została na długo. Ja rosłem, ona nie.
Mam blizny na szyi, chyba nigdy nie
odrośnie mi sierść.
Rany po obroży, która wrosła mi w
skórę. Rany po ludzkiej bezduszności i okrucieństwie.
Uratowano mnie. Tylko po co?
Obecnie mieszkam w schronisku.
Gdyby nie inne psy, które miały
kiedyś dom i opowiadały mi o tym , byłbym święcie przekonany, że
to najlepsze miejsce na świecie.
Ale od towarzyszy mej niedoli wiem, że
może być inaczej.
Długo walczyłem. Biegłem do kraty na
widok odwiedzających.
Machałem ogonem, lizałem po rękach.
Po co mi to było? Z każdym odchodzącym człowiekiem znikał
kawałek mojego serca.
Teraz nie mam już nic. Jestem chory.
Miałem ropnia w gardle. Schudłem, nie mogłem jeść.
Uratowali mnie.
Po co?
Może to właśnie Ty każesz im
przestać. Proszę, przemów im do rozsądku, bo myślą tylko
sercem. Ja nie mam już siły, chcę odpocząć.
Nie chcę oglądać świata zza krat.
Chciałem być kochany, nie zostało mi
to dane.
Jestem starym, zmęczonym psem. Nie mam
już siły. Nie mam dla kogo żyć.
Wiesz jak to jest, zrezygnować?
Mimo wszystko wciąż mam wątłą
nadzieję – robię do dla nich, aby nie musieli powiększać
cmentarzyska straconych nadziei i bezsensownych marzeń.
Proszę – to moje ostatnie wołanie.
Pokaż mi czym jest dom, odpłacę jak
będę umiał.
Znam ciemną stronę życia.
Chcę poznać jasną.
Czy to tak wiele?
Kochał bym z całych psich, gdybym
tylko miał kogo...
… Norek
Norek od 2 lat czeka na DOM w
schronisku w Racławicach koło Miechowa.
Jest psiakiem średniej wielkości ok.
20 kg. Kochanym , spokojnym bezproblemowym.
Czeka tylko, aż komuś mocniej zabije
serce.
Czy umrze bezdomny?
Kontakt:
Iwona 793993779
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz