czwartek, 25 grudnia 2014

Szyszunia

Nie dla wszystkich Święta miały być radosne w tym roku. Krótko przed Świętami dowiedzieliśmy się, że suczka naszego kolegi- Saba – po wielu wspólnych i radosnych latach odeszła. Odeszła nagle i po cichutku, nikt się tego nie spodziewał. Wszystko zamarło- życie rodzinne, radosne przygotowania do Świąt. Czegoś zabrakło, zabrakło jednego z członków rodziny. Nie było z kim wyjść rano na spacer, nie było komu podać miseczki, nie było kogo pogłaskać. Po Sabie została tylko pustka. Pustka, smycz i obroża, które wciąż wisiały w przedpokoju, jakby czekając na Sabę, która już nigdy nie wróci.
Akurat tak się złożyło że Rafał, u którego rodziców mieszkała Saba starając się znaleźć sobie jakieś zajęcie wypatrzył młodziutką Szyszunię, która od niedawna przebywała w schronisku, w którym pracuje nasza Klaudia. Szczenię- zaledwie ośmiomiesięczne, wyrzucone jak śmieć na początku grudnia. Suczka wrażliwa i delikatna, nie umiejąca poradzić sobie ze schroniskową rzeczywistością.
Długo zastanawiał się zanim zadzwonił do Klaudii, pytając o Szyszkę. Od razu powiedział, ż enie konsultował decyzji z rodzicami. Że jeśli okaże się że to dla nich zbyt szybko, Szyszunia zamieszka z nim.
Kiedy Rafał w Wigilię rano przyszedł do domu, nie bardzo wiedział co ma ze sobą zrobić. Tata w telefonie oglądał filmik z lata, kiedy bawił się z Sabą na działce. Jego oczy były podejrzanie szkliste. Mama snuła się cicho po mieszkaniu. Około południa przyjechała Klaudia z czymś jak się okazało najcenniejszym- z małą istotą, która tak jak ludzie jej mogli pomóc, mogła pomóc ludziom.
Żal po śmierci Saby nigdy nie zniknie. Jednak powoli zblednie, wyparty przez radość związaną ze wspólnym życiem z Szyszką. Święta to szczególny czas, czas kiedy czujemy się bardziej uduchowieni, uczuciowi. Czas, kiedy nasze serca się otwierają. Rodzina Rafała bez żadnych pytań i wątpliwości w przeciągu chwili otworzyła swoje serca przed małą kupką psiego nieszczęcia.
Każdy skorzystał- psie dziecko, które w końcu znalazło cudowny dom i ludzie, którzy cierpieli po stracie najlepszej przyjaciółki.
Kiedyś rzucił mi się w oczy testament psa:

Ludzie, nim odejdą zapisują w testamencie swój dom i wszystko co mają, tym którzy zostają . Gdybym mógł swoimi łapkami zrobić tak samo, moja Ostatnia Wola wyglądałaby tak :

- mój szczęśliwy dom

- moją miseczkę i posłanie

- kolana, na których kładę głowę

- ręce, które głaszczą

- głos, który mnie woła

- serce, które mnie kocha

zapisuję w Ostatniej Woli głodnemu, chudemu, smutnemu przerażonemu Psu w Potrzebie .

Kochany Człowieku !

Twoja miłość to wszystko co mam, więc gdy odejdę nie mów " już nigdy nie pokocham innego psa " lecz wypełnij mój Testament i daj wszystko co miałem komuś, kto tego bardzo potrzebuje.

Twój Pies”


I mam wrażenie że rodzina Rafała wypełniła testament Saby, która jak każdy pies kochała bezinteresownie i mocno. I na pewno wiedziała, że po jej odejściu w jej byłym domu powinien zamieszkać kolejny, skrzywdzony przez życie pies, gdyż ludzie o wielkich sercach nie wytrzymają długo nie pomagając kolejnemu nieszczęśliwemu czworonogowi.