wtorek, 19 marca 2013

ZOFIA , ZOSIA, ZOSIEŃKA

Dla Marka i Zosi

Jeszcze 3 miesiące temu leżała na lodowatej betonowej podłodze. Bez strachu patrzyła śmierci prosto w oczy. Pewnie było jej wszystko jedno- dzisiaj, jutro, za tydzień. Kiedy identyczne dni wloką się jeden za drugim nie pozostaje zbyt wiele miejsca na złudzenia. Nawet nadzieja, która ponoć umiera ostatnia szepce tylko po cichutku zagłuszana przez zdrowy rozsądek i rzeczywistość.
Być może wtedy zostały jej tylko wspomnienia. Wspomnienia ciepłego, wymarzonego domu. Wspomnienia których nie da się wymazać z pamięci. Mimo tego że ranią, mimo tego że nie ma już powrotu do dawnego życia.  A może nigdy tak nie było? Może Zosia nigdy nie miała prawdziwego domu i kochających właścicieli. Tego nigdy się już nie dowiemy, Zosia już nikomu nie zwierzy się ze swoich sekretów. Śpi teraz spokojnie. O czym śni możemy się tylko domyślać. Może znowu jest w pełni sił, młoda , zdrowa, beztroska. Może biega radośnie u boku ukochanej osoby z którą rozdzieliło ja okrutne życie. A może tylko wyobraża sobie jakby to było.
Zosia- jedno z psich istnień uratowana przez ludzi o wielkich sercach. Uwielbiana, zadbana, kochana. Zabrana z umieralni psich marzeń do lepszego życia, zamieszkała w hotelu dla psów. Miała czekać na nowy dom. Zniszczona przez ludzi i chorobę. Wdzięczna za opiekę i uczucia.
Zosia, humorystycznie nazywana psem który cieszył się tylko połową siebie. Kiedy malamucia dupka i ogon tańczyły z radości oczy Zosi wciąż pozostawały smutne. Naznaczone odbiciem miesięcy/ lat kiedy nikogo nie obchodziła i nic nie miała. Jakby widziała coś , co dla nas jest niedostępne, coś co napawało ją bezbrzeżnym smutkiem. Może widziała przyszłość?
Wiele osób zaangażowało się w pomoc dla Zosi. Finansowo, emocjonalnie, rzeczowo. Zosia wzbudzała gorące uczucia- tyle przeszła, tyle wycierpiała. Wszyscy z zapartym tchem śledzili jej losy na malamucim forum, z każdym nowym wpisem budziła się nadzieja. Być może dla Zosi słońce także wkrótce zaświeci? Niestety nie zaświeciło. Zgasło. Zgasło na zawsze tak jak Zosine życie.
Mimo tego że Zosia miała swoje lata, była chora, wiele w życiu przeszła, bardzo ciężko jest ogarnąć rzeczywistość i pogodzić się ze stratą. Wciąż nasuwa się pytanie dlaczego? Dlaczego teraz, dlaczego Zosia? Nie ma odpowiedzi na takie pytania.
Zosia miała szansę na nowe życie, szansę która pozostanie niewykorzystana. Być może ktoś kiedyś, dzięki Zosinej historii zastanowi się nad tym co czują psy w takich okolicznościach.
Zosia nie czuje już nic poza radością -podobno- w psim niebie. Jednak my tutaj borykamy się z wieloma uczuciami i pytaniami. Co by było gdyby? Gdyby zrobić więcej ogłoszeń, gdyby wrzucić Zosię na więcej stron, gdyby powiedzieć o niej większej ilości ludzi. Być może nic a być może bardzo wiele.
Być może Zosia opuściłaby ten świat i nas kołysana do snu przez ukochanego człowieka. A być może sytuacja wyglądałaby tak samo. Niestety teraz nie uzyskamy odpowiedzi na te pytania. Zosina świeczka zgasła i niestety nigdy już nie zapłonie.
Mnie ogarnia jedno uczucie- jakie to cholernie niesprawiedliwe.  Zosia umarła kochana a jednak bezdomna... Czy tak musiało być? NIE!! Gdyby ktoś jej szukał, gdyby ktoś o nią dbał, gdyby ktoś ją kochał, wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej.
Zofia, Zosia, Zosieńka, kochana przez wielu a tak naprawdę niczyja.
Wiem że nigdy jej nie widziałam, ale wiem że chciałaby podziękować za szansę na drugie życie...