sobota, 24 grudnia 2016

Przy okazji Świąt - magia jest wszędzie....



Są takie psy, których się nie zapomina. Są takie osoby, które zmieniają nasz świat. Są takie miejsca, w których gości magia. Nie tylko na Święta – na co dzień.
Są takie miejsca, gdzie każdy pies złamany przez życie i przez człowieka ma szansę, aby odnaleźć to co utracił dawno temu. Szansę na to, aby znów stać się psem – psem, którego obecnie jest cieniem.
Są miejsca , do których chce się wracać. Miejsca wibrujące spokojem i pozytywną energią. Miejsca, które sprawiają, że nadzieja, która pozornie umarła, rodzi się na nowo.
Miejsca i ludzie, którzy mają serce na dłoni i wyciągają tą dłoń do pokiereszowanych przez życie łap.
Ludzie, którzy sami nie śpią na kasie, ale poświęcą każdą złotówkę, choćby mieli wykopać ją spod ziemi na to, aby pomóc psu. Na to aby go uratować.
Taka utopia w dzisiejszym świecie.
Miejsce, gdzie stoi czas. Tam nie ma pośpiechu, pogoni za kasą. Nie ma miejsca na nienawiść, złe emocje. Jest miejsce na psie nieszczęście i na pomoc.
Miejsce, gdzie ktoś nieszczęśliwy być może odnajdzie szczęście – zanurzając nos w psim futrze i patrząc w oczy psa, który stracił wszystko. Oczy są zwierciadłem duszy i często kiedy przyjdzie nam popatrzeć w oczy prawdziwej psiej samotności ro powinniśmy się zawstydzić.
Co wiemy o tym, jak to jest nie mieć nic?
Co wiemy o tym, jak to jest, kiedy ktoś pokaże nam drugą stronę lustra , po czym  bez sentymentu wykopuje nas ze swojego życia?
Co wiemy o smutku, który odbiera chęć na cokolwiek. Jak to jest błagać psa o to, aby zjadł cokolwiek. Jak to jest – wytłumaczyć psu który od 5 godzin wyje za poprzednimi opiekunami, że nie byli warci jego uczucia. Jak wytłumaczyć psu, który codziennie był bity, że teraz już nic złego go nie spotka, a ludzka ręka potrafi także głaskać, nie tylko bić. Jak to jest, walczyć każdy dzień z psimi lękami, wywołanymi przez ludzi.
Oni wiedzą. Wiedzą jak pomagać psom. Nie tylko dzisiaj, ale także wczoraj, jutro i za rok. Nigdy nie odmawiają pomocy. A tyle psów dostało dzięki nim szansę na życie – niekoniecznie nawet lepsze niż miały – na jakiekolwiek. Bo grunt to dać szansę – trzeba mieć jaja i odwagę.
Magia Świąt – tutaj nie ma na nią miejsca. Ale tak przy okazji – magia codzienności, z ludźmi, którzy w każdym psie widzą duszę do uratowania.
Pomagać – czasem to nic nie kosztuje.
Jednak przychodzi taki dzień – sentymentalny, jak dziś. Dzień, kiedy pamięta się o psach, od których się wszystko zaczęło.

Śpij spokojnie Mitsu, Twój prezent jak co roku będzie pod choinką.

niedziela, 11 grudnia 2016

Misty - po co wszystko było??/



Nazywam się Misty i jestem malamutem.
A może kiedyś byłam?
Oj byłam... Biegałam z wiatrem w uszach gryząc morskie fale. Wyłam na tylnym siedzeniu Twojego auta, bo przecież jedziemy za daleko. Śpiewałam jak opętana, kiedy szykowałeś mi żarełko. Skakałam jak piłka od ping ponga, kiedy brałeś do ręki smycz – wiedziałam, że idziemy na spacer. Udając, że mnie nie ma wpychałam się pod koc, kiedy ucinałeś sobie popołudniową drzemkę. Kradłam kotlety z blatu. Z pasją godną lepszej sprawy żułam sznurówki od Twoich butów.
Udawałam, że nigdy mnie nie było w miejscu, w którym zostało skradzione z Twoje jedzenie...
Kochałam Ciebie, a Ty kochałeś mnie.
Zaakceptowałam Twoją żonę, mimo tego, że nie przepadała za psami.
Poznałam Twoje dzieci, które pokochałam jak własne. Uczyły się chodzić,chwytając za moją sierść i uszy. Podczas awantur o moją sierść na dywanie i koszty moich szczepień starałam się zniknąć.
Wiedziałam, że zawsze staniesz po mojej stronie. Po ciężkim dniu zabierałeś mnie na spacer. Długi i intensywny – abyśmy oboje mogli zapomnieć. Udawało się. Ja tarzałam się w liściach, a Ty się śmiałeś. Wciąż pamiętam ten śmiech – teraz w snach.
Później wyjechałeś – podobno za chlebem. Zabrałeś całą rodzinę. Całą, z wyjątkiem mnie. Nigdy nie byłam Twoją rodziną, prawda? Ty byłeś moją. Innej nie miałam i nie chcę.
Kiedyś spałam, przykryta kołderką Twojej miłości, teraz śpię przykryta kołderką śniegu.
Zostawiłeś mnie – jak mogłeś?
Mówiłeś, że po mnie wrócisz. Czekałam tyle lat...
Nie wrócisz, prawda?
Lata życia na uwięzi przy budzie zbierają swoje żniwo.
Coraz trudniej jest mi się podnieść, coraz trudniej znieść razy, które spadają na moją głowę.
Oddałeś mnie do dobrego domu. Dom był dobry według Ciebie – bo chciał mnie wziąć. Niby Twoja rodzina.
To nie jest dom – to piekło. A ja żałuję, że nie uśpiłeś mnie wtedy, kiedy jeszcze miałeś jakąkolwiek władzę nam moim życiem.
Czy wiesz jak to jest pokazać komuś kawałek nieba, a później skazać go na gehennę?
Gdybyś wysłał mnie do psiego domu starców czy do schroniska  – może bym zrozumiała.
Ale dlaczego skazałeś mnie na los gorszy od piekła?
Nie chcę tu być. Nie chcę być bita za każdy ruch, wycie, krzywe spojrzenie.
Nie zasłużyłam na to.
Miałam być królową – malamucia królową. Zrobiłeś ze mnie malamucią żebraczkę...
Po raz kolejny pytam, jak mogłeś? Nie potrafisz kochać...
Ja potrafię i wciąż kocham Ciebie.
Znowu idą Święta. A ja w mojej budzie, na mojej uwięzi popatrzę na Wasze szczęście przez szybę.
Tak, przyjeżdżasz na Święta. Jednak ja jestem poza strefą Twoich zainteresowań. Wy będziecie się dzielić opłatkiem przy choince, a ja będę zamarzać przy budzie... Jakieto chrześcijańskie...Tak, bracia mniejsi...
Jak mogłeś? Złamałeś moje malamucie serce.
Warto było?
Pozwól mi odejść, nie chcę już żyć z Tobą ani z Twoją rodziną.
Zawiodłeś mnie.
Popełniać błędy jest rzeczą ludzką, wybaczać psią.
Wybaczam, tylko pozwól mi odejść