Niestety kolejny raz będzie o życiu i
śmierci.
Życiu tych, którzy zostali i cierpią,
i śmierci tych, którzy musieli odejść za wcześnie.
Następna historia ludzi i psa. Psa
zaniedbanego, odebranego osobie, która nigdy nie powinna mieć nic
wspólnego ze zwierzętami. Osobie, która dawno temu zapomniała
czym jest empatia, sumienie i dobro.
Kiedy Wiktor- Cortez trafił pod naszą
opiekę, był cieniem psa. Zagłodzony, zapchlony, zaniedbany.
Kolejny pies, wypatrzony przez osoby o wielkim sercu. Osoby, które
nie pierwszy raz nam pomogły.
Wiktorek chyba nigdy nie miał
normalnego domu. Był psem typowo podwórkowym/ łańcuchowym. Nie
znał żadnych komend, nigdy nie mieszkał w mieszkaniu/ domu. Nikt
nigdy tak naprawdę się nim nie interesował.
Jednak Wiktor miał to wszystko pod
ogonem. Kochał ludzi i inne zwierzaki. Mimo, że wyglądał jak żywy
trup, czerpał z życia pełnymi garściami.
Był kontaktowy, łagodny,
przyjacielski. Każdego wolontariusza witał zawsze z uśmiechem na
pysku. Mimo że był prawie rasowy, kolejki nie ustawiały się w
sprawie jego adopcji.
W końcu los się do niego uśmiechnął-
odwiedził nas Kuba, który po pierwszej wizycie w hotelu, wybrał
swojego faworyta. Adopcja nie odbyła się ani szybko, ani łatwo.
Jednak mięliśmy pewność, że Wiktor wychodząc z hotelu, już
nigdy do niego nie wróci. Na takie domu czekamy, takich domów
życzymy wszystkim naszym podopiecznym.
Wiktor stał się Cortezem.
Błyskawicznie z „wsiowego Burka” stał się psem miastowym.
Dzięki cierpliwości i zaangażowaniu Kuby i Moniki, Cortez szybko
przyzwyczaił się do nowego życia. Kiedyś nie mając nic, teraz
otrzymał wszystko- ot tak po prostu.
Wspólne wyjazdy na wakacje- Cortez
stał się psem światowym. I idealnym- przynajmniej w jakiejś
części. Razem ze swoimi opiekunami, odważnie przemierzał świat,
nie bojąc się nowych wyzwań.
Nauczył się zostawania samemu, jazdy
tramwajem, chodzenia po płytkach. Rzeczy dla nas prozaiczne, dla
niego nowe i czasem przerażające. Dał radę, bo nie był już sam.
Miał dom, w końcu taki prawdziwy i najlepszy. Każdy dzień był
małym zwycięstwem, kolejnym krokiem we wspólną świetlaną
przyszłość.
Posiadanie psa to nie tylko blaski ale
i cienie. Kuba jest osobą bardzo aktywną, kochającą ruch. Biega w
maratonach, dystans kilkudziesięciu kilometrów to dla niego
codzienność. Adoptując psa, nie bez powodu wybrał północniaka-
przecież te psy stworzone są do ruchu. Jednak kiedy okazało się,
że Cortez ze względu na wiek i kondycję nie jest w stanie
dotrzymać kroku swojemu opiekunowi, aktywność Kuby została
dostosowana do możliwości psa. Ani słowa skargi, ani słowa żalu.
Po prostu przyjaźń.
Chciała bym dopisać zakończenie, że
żyli długo i szczęśliwie... Niestety życie wybrało inaczej.
Cortez odszedł, a raczej pozwolono mu odejść- to świadectwo
wielkiej empatii i braku egozimu.
Wygrała choroba- okrutna, bezwzględna.
Mimo miesięcy walki Corteza nie ma już
wśród nas. Pozostawił po sobie piękne wspomnienia. Ale zostały
także smutek i żal. Dlaczego? Miał tylko 8 lat. Dlaczego on?
Pytania bez odpowiedzi.
Wiele osób marzy o raju, wyobraża
sobie jak tam jest. A ja wiem, że Cortez przez ostatni rok miał
psi raj na ziemi. W końcu ktoś go kochał, komuś na nim zależało.
Toi strasznie smutne, kiedy uśmiech
losu okazuje się ironią.
Cortez już nie cierpi, jednak
pozostawił po sobie niezapomniany ślad. Ślad w sercach ludzi,
którzy widzieli w nim upragnionego przyjaciela i spełnienie marzeń.
Podobno czas leczy rany, więc trzeba poczekać.
MONIKO I KUBO dziękuję za Waszą
bezinteresowną miłość i za przedsmak psiego raju dla Corteza.
„Ścieżki
wspólnie przedeptane i wspomnienia o psiej miłości ... Czy czas
poskleja rozdarte ludzkie serce? „
Wątpię....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz