Nie dla wszystkich Święta miały być
radosne w tym roku. Krótko przed Świętami dowiedzieliśmy się, że
suczka naszego kolegi- Saba – po wielu wspólnych i radosnych
latach odeszła. Odeszła nagle i po cichutku, nikt się tego nie
spodziewał. Wszystko zamarło- życie rodzinne, radosne
przygotowania do Świąt. Czegoś zabrakło, zabrakło jednego z
członków rodziny. Nie było z kim wyjść rano na spacer, nie było
komu podać miseczki, nie było kogo pogłaskać. Po Sabie została
tylko pustka. Pustka, smycz i obroża, które wciąż wisiały w
przedpokoju, jakby czekając na Sabę, która już nigdy nie wróci.
Akurat tak się złożyło że Rafał,
u którego rodziców mieszkała Saba starając się znaleźć sobie
jakieś zajęcie wypatrzył młodziutką Szyszunię, która od
niedawna przebywała w schronisku, w którym pracuje nasza Klaudia.
Szczenię- zaledwie ośmiomiesięczne, wyrzucone jak śmieć na
początku grudnia. Suczka wrażliwa i delikatna, nie umiejąca
poradzić sobie ze schroniskową rzeczywistością.
Długo zastanawiał się zanim
zadzwonił do Klaudii, pytając o Szyszkę. Od razu powiedział, ż
enie konsultował decyzji z rodzicami. Że jeśli okaże się że to
dla nich zbyt szybko, Szyszunia zamieszka z nim.
Kiedy Rafał w Wigilię rano przyszedł
do domu, nie bardzo wiedział co ma ze sobą zrobić. Tata w
telefonie oglądał filmik z lata, kiedy bawił się z Sabą na
działce. Jego oczy były podejrzanie szkliste. Mama snuła się
cicho po mieszkaniu. Około południa przyjechała Klaudia z czymś
jak się okazało najcenniejszym- z małą istotą, która tak jak
ludzie jej mogli pomóc, mogła pomóc ludziom.
Żal po śmierci Saby nigdy nie
zniknie. Jednak powoli zblednie, wyparty przez radość związaną ze
wspólnym życiem z Szyszką. Święta to szczególny czas, czas
kiedy czujemy się bardziej uduchowieni, uczuciowi. Czas, kiedy nasze
serca się otwierają. Rodzina Rafała bez żadnych pytań i
wątpliwości w przeciągu chwili otworzyła swoje serca przed małą
kupką psiego nieszczęcia.
Każdy skorzystał- psie dziecko, które
w końcu znalazło cudowny dom i ludzie, którzy cierpieli po stracie
najlepszej przyjaciółki.
Kiedyś rzucił mi się w oczy
testament psa:
„Ludzie, nim odejdą zapisują w testamencie swój dom i wszystko co mają, tym którzy zostają . Gdybym mógł swoimi łapkami zrobić tak samo, moja Ostatnia Wola wyglądałaby tak :
- mój szczęśliwy dom
- moją miseczkę i posłanie
- kolana, na których kładę głowę
- ręce, które głaszczą
- głos, który mnie woła
- serce, które mnie kocha
zapisuję w Ostatniej Woli głodnemu, chudemu, smutnemu przerażonemu Psu w Potrzebie .
Kochany Człowieku !
Twoja miłość to wszystko co mam, więc gdy odejdę nie mów " już nigdy nie pokocham innego psa " lecz wypełnij mój Testament i daj wszystko co miałem komuś, kto tego bardzo potrzebuje.
Twój Pies”
I
mam wrażenie że rodzina Rafała wypełniła testament Saby, która
jak każdy pies kochała bezinteresownie i mocno. I na pewno
wiedziała, że po jej odejściu w jej byłym domu powinien
zamieszkać kolejny, skrzywdzony przez życie pies, gdyż ludzie o
wielkich sercach nie wytrzymają długo nie pomagając kolejnemu
nieszczęśliwemu czworonogowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz